"Reforma emerytalna nie będzie bolesna dla ludzi" - przekonywał minister Rostowski.
"Reforma emerytalna nie będzie bolesna dla ludzi" - przekonywał minister Rostowski.
Piechuła Piechuła
302
BLOG

Nie chcemy pracy do 67 lat, chcemy reformy!

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 2

Rządząca Platforma Obywatelska tłumaczy, że wydłużenie czasu pracy do 67 lat jest jedynym sposobem na kryzys w systemie emerytalnym. Donald Tusk dowodzi, że biurokratycznej maszynerii, która pochłania gigantyczne pieniądze ze składek, a w zamian oddaje głodowe świadczenia, grozi krach i niewypłacalność. Lekarstwem na tę chorobę ma być włożenie w obecny system jeszcze większych pieniędzy, w zamian za jeszcze niższe świadczenia. To rozwiązanie rząd nazywa „reformą”.

Pójść na łatwiznę

Tymczasem wydłużenie wieku emerytalnego o 7 lat dla kobiet i o kolejne 2 lata dla mężczyzn, żadną reformą nie jest. To jedynie prosty sposób na budżetowe oszczędności. Na wypłatę emerytur państwo wyda mniej pieniędzy (świadczenia wypłacane będą później i przez krótszy czas), a wpływy ze składek będą wyższe (co wynika z dłuższego okresu składkowego). Zyski pojawiać się będą już od pierwszych miesięcy obowiązywania nowelizacji.

Koszty związane z wypracowaniem emerytalnych wpływów, w całości pokryją Polacy – obowiązkowo pracując dłużej. Z punktu widzenia administracji centralnej, to czysty zarobek. Jednak dla każdego przyszłego emeryta wydłużenie czasu pracy to oczywista strata. Trzeba pracować dłużej, oddać więcej pieniędzy w formie składek, by otrzymywać świadczenia o kilka lat krócej. Z punktu widzenia Polaka, taka legislacja to nie „reforma”, a zwyczajna kradzież.

* * * Dołącz do mnie na Facebooku! * * *

To nasze pieniądze!

Tymczasem fundusze, z których wypłaca się nam emerytury, nie są dobrotliwym, socjalnym świadczeniem państwa. Z formalnego punktu widzenia, to nasze pieniądze! To środki, które każdy człowiek obowiązkowo gromadzi podczas swojej pracy zawodowej. W zarząd wzięło je państwo i jego urzędnicy. Tłumaczono nam, że takie rozwiązanie przyniesie wyłącznie korzyści. Nie ma przecież w naszym kraju lepszego gwaranta niż Polska.

Po latach okazało się, że nasze pieniądze zniknęły. Składki, które sumiennie odprowadzamy każdego miesiąca, są przejadane na bieżąco. Tak naprawdę tych pieniędzy nigdzie nie ma. Nie mają ich urzędnicy, nie mają ich emeryci, nie ma ich także ZUS. Dlatego właśnie politycy chcą nakazać nam dłuższą pracę. Nasze pieniądze gdzieś się zapodziały i nie możemy z nich teraz korzystać. Lepiej będzie jeśli poczekamy jeszcze trochę – może 2 lata, może 5, a może 7.

Państwo trochę zaoszczędzi i przez parę lat będzie sprawnie wypłacać świadczenia. Później jednak problem rychło się powtórzy. Dlaczego? Dlatego, że system jest zły. Przez setki lat społeczeństwa całego świata żyły bez państwowych emerytur. By zapewnić sobie godną starość, nie tylko inwestowało się w dzieci, ale także gromadziło się oszczędności. Dlaczego nie mielibyśmy robić tego i dzisiaj?

Własne oszczędności, własna emerytura

Oszczędnościowe konta emerytalne zakładane w bankach, wydają się idealnym rozwiązaniem demograficznych problemów. Ile zarobisz i odłożysz, tyle będziesz miał na emeryturę. Nie dożyjesz? Twój kapitał odziedziczą Twoje dzieci lub krewni, którzy dzięki temu będą mieli wyższą emeryturę. Będziesz chciał przejść na emeryturę w wieku 60 lat? Ok, nie widzę problemu. Chcesz pracować do 80-tki? Proszę bardzo!

Co z tego będzie miał bank? Przy dziedziczeniu kapitału mógłby zarabiać kilkanaście procent zgromadzonej sumy. To wystarczająca zachęta do wejścia w taki biznes. Ewentualnie bank mógłby pobierać miesięczne opłaty, ustawowo ustalone na poziomie – dajmy na to – ok. 10 zł. Dla banku to czysty zysk. Dla pracowników, którzy zyskują wolny rynek emerytalny i pewność świadczeń, także.

Reforma

Oczywiście, takie rozwiązanie nie zwalnia państwa z wypłacania emerytur tym, którzy już zaczęli oszczędzać w ZUS-ie. Jednak wraz z przechodzeniem nowych pokoleń na system rynkowo-bankowy, generowane koszty będą spadać. Aż wreszcie państwowe emerytury, obciążające budżet, znikną bezpowrotnie.

Zbyt czasochłonne? A kto powiedział, że tak poważne zmiany da się przeprowadzić w ciągu dekady? Bądź, jak próbuje to zrobić Donald Tusk, w ciągu roku?!

 REFORMA EMERYTALNA wymaga czasu. Natomiast przymusowe wydłużenie pracy do 67 lat, które da się zrobić ad hoc, żadną reformą nie jest. To jedynie desperackie podtrzymywanie przy życiu chorego, pogrążonego w agonii systemu. Systemu, który musi upaść.

* * * Więcej treści i komentarzy nt. "ustawy 67" na Facebooku! * * *

 

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka