Piechuła Piechuła
950
BLOG

Teoria kumulacji elektoratu, czyli skąd się bierze 50% PO

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 11

Ku radości „lemingów” Platformie znowu rośnie. „Mohery” po raz kolejny plują na wszystkich wkoło. Krzyczą, że sondaże są zmanipulowane, a telewizja kłamie. Abstrahując od tej całej politycznej zawieruchy, postaram się w kliku zdaniach wyjaśnić, skąd biorą się tak zaskakująco dobre wyniki Platformy Obywatelskiej. I jak to możliwe, że nawet teraz, kiedy nieudolność rządu widać jak na dłoni, sondaże wskazują na wzrost notowań tej partii.

Weźmy trzech polityków PO: Janusza Palikota, Tomasza Tomczykiewicza i Jarosława Gowina. Zastanówmy się, jak wymienieni powyżej panowie – wszyscy pracujący w ramach jednej partii politycznej – komunikują się z elektoratem. Sprawą, która posłuży nam jako przykład, będzie warszawski konflikt o niedawno przeniesiony krzyż.

Palikot od pochówku prezydenckiej pary wysyła bardzo agresywny i przez to wyraźny komunikat. Wypowiedź w jego stylu ws. przeniesienia krzyża brzmiałaby mniej więcej tak:

Przeniesienie krzyża to za mało! Kaczyńskiego należy – mimo, że nie żyje – wyjąć z trumny i zabić go jeszcze raz. Tylko tym razem publicznie, tak żeby wszyscy widzieli jak to się stało. Tak aby każdy mógł zobaczyć, jak kończy się ten koszmar!

Tomczykiewicz, nowy  – i jak mówią niektórzy: przypadkowy – przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, wypowiada się zdecydowanie bardziej stonowanie. W naszym zestawieniu jest człowiekiem środka. W przykładowej sprawie powiedziałby mniej-więcej tak:

Dobrze, że przeniesiono krzyż. To co się pod nim działo, godziło w uczucia religijne większości Polaków. Samo przeniesienie krzyża odbyło się godnie. Szkoda, że PiS i Jarosław Kaczyński doprowadzili do sytuacji, że trzeba było to robić w ukryciu, a nie uroczyście. Na szczęście wbrew tym przeszkodom udało się upamiętnić ofiary na tablicy przed Pałacem i w jego wnętrzu.

Natomiast poseł Gowin, uważany za jednego z najbardziej konserwatywnych polityków PO, mógłby nawet powiedzieć coś pocieszającego dla tzw. „obrońców krzyża”:

To bardzo przykre, że całość odbywała się w konspiracji, ale nie było innego sposobu. Ja bardzo współczuję tym ludziom, którzy tyle tygodni, a nawet miesięcy poświęcili na czuwanie pod krzyżem. I chciałbym ich przeprosić. Przeprosić w imieniu Jarosława Kaczyńskiego. Wiem, że on sam się na to nie zdobędzie, ale tym ludziom za wykorzystywanie ich wiary do politycznej walki po prostu należą się przeprosiny. Natomiast pomnik upamiętający te straszliwe wydarzenia z 10 kwietnia musi powstać i chciałbym zapewnić, że powstanie.

Mamy tutaj trzy odmienne opinie – nawołującą do nienawiści i umniejszającą powagę całej sytuacji, opinię uznającą odbyte już uroczystości za wystarczające i akceptującą obecne status quo, a także postawę roszczeniową, uznającą dążenia do postawienia pomnika ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej za zasadne.

I to wszystko w ramach jednej partii! Trzy zupełnie różne punkty widzenia, których jedynym wspólnym mianownikiem jest niechęć do Kaczyńskiego, niechęć do PiS-u. Dzięki temu PO skupia elektoraty nawet antagonistycznie do siebie nastawione.

To, że Nowak nie rozmawia na co dzień z Kowalskim jest nieważne. Nieistotne jest także to, że panowie nie lubią się z powodów diametralnie różnych poglądów politycznych. Liczy się tylko to, że chociaż ze sobą nie gadają, to w dniu wyborów – i jeden i drugi – idą głosować na tę samą partię. Na Platformę Obywatelską.

PiS tymczasem umacnia swój monolit. Ludzie krytyczni odchodzą, wierni pozostają. Partia mówi jednym głosem. Jest to przekaz silniejszy, niż ten ze strony PO – łatwiej usłyszeć CO politycy Prawa i Sprawiedliwości mówią. Ale ten komunikat, mimo że bardzo wyraźny, jest jednocześnie wyjątkowo wąski. Trafia tylko do jednego elektoratu.

Podobna sytuacja, chociaż w mniejszym stopniu, ma także miejsce w SLD. Napieralski toleruje co prawda krytykę, jednak nielojalność wobec głównej linii partii także karana jest na lewicy zemstą. Z tą różnicą, że po cichu.

Platforma tymczasem zrozumiała, że nie jest istotne, czy partia ma swoją własną opinię na ważne tematy państwowe. Nie ważne, czy partia wie, co chce zrobić w kraju. Liczy się to, że każdy z polityków tej partii ma swoje indywidualne wyobrażenia i pomysły dotyczące bieżących spraw. Cóż z tego, że pojedyncze opinie nigdy nie mają siły przebicia, że nigdy nie są realizowane? Nic! Ważne, że wyborcy tym poglądom chcą dać szanse.

Ot i cały sekret sukcesu PO. Ugrupowanie Tuska to partia pojedynczych, zatomizowanych i często wyalienowanych poglądów. Ale poglądów powtarzanych głośno, stanowczo i często. I to w zupełności – jak pokazuje życie – wystarcza, by rządzić tym krajem.

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka